Biografia
Kompozycje
Recenzje
Płyty
Mp3
video
Foto-Album
Kontakt




Seszele - meble z takamaka i wołowe taxi.
Ilustrowany Kurier Polski, 07-09.01.1994r.


Dwa tygodnie temu wypłynął "Kurier" wspólnie z PIOTREM SALABEREM, znanym bydgoskim muzykiem, kompozytorem i dyrygentem, szlakiem wielkiej przygody w świat. Nasz statek dopłynął do Seszeli. Niezwykłe to wyspy. Jest ich aż 138, stąd niełatwo bez żalu pożegnać się z nimi. Przed nami jeszcze do zobaczenia kawał świata, zatem dziś już ostatnia relacja z pobytu na Seszelach. Za tydzień - popłyniemy na... Niech to jednak pozostanie niespodzianką. Przypominamy jedynie tym wszystkim, którzy płyną wspólnie z nami, że relacje z rejsu ukazują się co tydzień, w każdym magazynowym wydaniu. Rejs jest jednocześnie wielkim karnawałowym konkursem, którego uczestnicy w nagrodę za wytrwałość mają szansę także zobaczyć kawałek świata. Szansę tę mają oczywiście tylko ci, którzy odpowiedzą na konkursowe pytania i po zakończeniu zabawy na oryginalnych "cumach" czyli kuponach przyślą swoje odpowiedzi do redakcji. Kto nie wykupił dotąd "biletu", a więc magazynu "Kuriera" i spóźnił się na rejs, w drodze dużego wyjątku będzie mógł jeszcze do nas dołączyć. Za tydzień powtórzymy jeszcze raz dotychczasowe pytania i z Seszeli będziemy mogli wypłynąć w większym składzie.

Northern Island była dla nas wyzwaniem - niezwykle trudno było tutaj dostać się na ląd, ale przecież była to autentyczna bezludna wyspa. Rafa koralowa nie pozwoliła nam przybić do samego brzegu, więc ostatnich kilkanaście metrów należało przejść w wodzie, trzymając rzeczy wysoko ponad głową. Plaża była nietknięta i nasze ślady były na tym piasku pierwszymi od wielu lat. Choć krajobraz nie różnił się specjalnie od innych miejsc na Seszelach, świadomość, że jesteśmy jedynymi ludźmi na tym lądzie sprawiała, iż czuliśmy się prawie jak jego odkrywcy. Fakt, że wyspa pozostała niezamieszkała spowodowany był sporem toczącym się pomiędzy właścicielami.

Jeszcze tego samego dnia przybiliśmy do Curieuse, zamieszkałej tylko przez kilka rodzin. To było miejsce odosobnienia dla trędowatych jest obecnie schronieniem dla ok. 250 gigantycznych żółwi i dużym skupiskiem drzew takamaka, niezwykle twardych, z których od dawna wytwarza się na Seszelach meble. Tu również rośnie legendarny orzech coco de mer. Po
raz pierwszy wyłowiono go z oceanu w 1519 roku. Był uważany wówczas za owoc podmorskiej rośliny, który gdy dojrzewa - odrywa się i wypływa na powierzchnię. Stąd pochodzi jego nazwa - morski orzech. Gdy w 1743 r. odkryto Seszele, przekonano się, że rośnie on jednak na lądzie. Dzisiaj oprócz Curieuse występuje w stanie naturalnym tylko na sąsiednim Praslin.

Kreole wierzą do dziś, że gdy podczas burzy słychać uderzenia olbrzymich liści palmowych o siebie, spełnia się akt miłosny między męską a żeńską palmą (na żeńskiej dojrzewają orzechy, męskie kwiatostany zaś swym kształtem godnie zasługują na swą nazwę) i przypadkowe choćby ujrzenie tego grozi strasznymi konsekwencjami.

Po dwóch latach od wykiełkowania drzewo może zacząć rodzić owoce, ale dojrzewanie orzecha trwa siedem lat. Łupina pozostaje zielona przez pierwsze 9-13 miesięcy, później zaczyna twardnieć i zmieniać kolor na brązowy. Coco de mer uważane jest za panaceum na wszelkie dolegliwości i afrodyzjak. Ze zdrewniałej skorupy Kreole sporządzają oryginalne wazony, misy i ozdoby.

W połowie drogi między Mahe a Praslin leży La Digue - czwarta co do wielkości wyspa Seszeli, zamieszkała przez ok. 2 tys. osób. Nie ma tutaj utwardzonych dróg. Skorzystanie z taksówki stanowi nie lada problem, ponieważ jest tylko jeden taki pojazd. Życie toczy się więc tutaj w tempie wozu ciągniętego przez wołu - głównego środka transportu na wyspie. To tutaj znajduje się plaża będąca swego rodzaju wizytówką Seszeli, bowiem pojawia się w prawie każdym folderze i na większości pocztówek. Na tejże plaży nakręcono reklamę batoników Bounty, a aby się tam dostać musimy przejechać obok krytego palmowymi liśćmi przepięknego domu, w którym powstała jedna z części Emanuelle. Teraz ten dom należy do prezydenta republiki. Nieco dalej wytwarza się nadal tradycyjnym sposobem koprę - olej wyciskany z orzechów kokosowych, znajduje się tutaj również plantacja wanilii. Natknąć się można też na gigantyczne żółwie, choć ich największe skupisko (300 tys. sztuk) znajduje się na Aldabrze. Wyspa ta położona nieco na uboczu stanowi w całości rezerwat będący pod opieką rządu Seszeli. Unikalna fauna i flora oraz oszałamiająca kolorami rafa koralowa są pod stałą opieką mieszkających tam siedmiu osób. Ponieważ dotarcie na wyspę jest utrudnione, ludzie ci są zdani prawie wyłącznie na siebie. Kiedy zjawiliśmy się tam po raz pierwszy, była wśród nich tylko jedna kobieta, gdy po dwóch miesiącach przybiliśmy na Aldabrę ponownie, panie były dwie. Jak nam powiedziały - są bardzo szczęśliwe spędzając czas z pięcioma mężczyznami...

Piotr Salaber

Początek strony


Wszelkie prawa zastrzeżone- copyright Piotr Salaber