|
|
Joker. Śpiewanie na ekranie.
Ł. Demby,Kultura Popularna 2004, nr 2, 2004r.Gdzie w telewizji szukać taktu, elegancji i dyskrecji. Nie wiem, skąd taka moda w polskiej telewizji, że trzeba tak komuś dokopać, żeby był super show. I wtedy, jak ktoś powie: "Ale mu dowalił!", to naprawdę udany dzień!"
W artykule Gadanie na ekranie, zamieszczonym na łamach tygodnika Wprost, Magdalena Jarco zastanawiała się swego czasu nad obrazem rzeczywistości, wyłaniającym się z emitowanych w polskiej telewizji programów typu talk-show. Wspomniany tutaj krótki tekst nie jest pod tym względem odosobniony: temat postępującego zjawiska obnażania własnej intymności przed kamerami zagościł na stałe zarówno na ekranach polskich telewizorów, jak i w opracowaniach - popularnych i naukowych. "W Ameryce kogoś, kto opowie w telewizji o wszystkim - o swoim pierwszym stosunku, o tym, że był maltretowany przez ojca i o spotkaniu z nieznaną cywilizacją - nazywa się "świnią medialną" (media pig)" - pisze autorka Gadania na ekranie [Jarco 2000: 76]. Mariusz Szczygieł, pionier gatunku na obszarze polskim, "opowiadał kiedyś, że do programu Na każdy temat zgłosił się mężczyzna, który współżył ze świnią" i choć "ze względu na drastyczność sprawy został odrzucony" [Drzyzga 2002], nie ulega wątpliwości, że takie właśnie skojarzenia budzić może u widza termin talk-show: sprawy, które przez kolejne stulecia trwania kultury uważane były za wstydliwe i poniżające, w naszych czasach okazały się nagle atrakcyjne i nośne dramaturgicznie. W telewizji, rzecz jasna. Niezwykła popularność Big Brothera i innych reality show jest tego najlepszym dowodem: widz nie chce już słuchać spontanicznych rzekomo zwierzeń na tematy najbardziej intymne; chce zobaczyć na własne oczy spontaniczne rzekomo intymne sytuacje. W chwili obecnej, naśladując wzorce zachodnie, polskie stacje telewizyjne zapowiadają "ekstremalne reality show" (np. Nieustraszeni w Tv Polsat), w których atrakcję dla widza mają stanowić "okrucieństwo wobec słabszych i zgoda na samoponiżanie" [Bratkowski, Romanowicz 2004: 84]. Jak zawsze jednak w przypadku odbiorcy obrazów, jakiekolwiek uogólnienia na jego temat niosą z sobą daleko posunięte ryzyko - tak zwany "przeciętny widz" zawsze bowiem był jednym z fantomów teorii filmu i telewizji. I choć Francesco Casetti podejście takie przypisywał jedynie najwcześniejszej teorii filmu [zob. Casetti 1992], pozostaje faktem, ze skłonność ludzkiego umysłu do czynienia nadmiernych uproszczeń także i dzisiaj kusi często do tego, by uważać publiczność za niezróżnicowany monolit. Jest jednak faktem oczywistym, że widzowie i ich potrzeby różnią się między sobą; różnią się także, mimo przypisania do jednego gatunku, programy talk-show. Rozmowa niejedno ma imięDowodem na to, iż talk-show może się także rozwijać w - staroświeckiej nieco w erze Wielkiego Brata - konwencji kulturalnej, dowcipnej rozmowy, jest pojawiający się od maja minionego roku w telewizji Tv4 - Joker. Fakt, ze programy takie w ogóle się pojawiają, zyskując sobie widownię, jest, być może, sam w sobie znamienny. Epatowanie widza coraz bardziej skandalicznymi detalami z życia zaproszonych do studia gości jest bowiem działalnością sprawdzającą się tylko na krótką metę: stopniując dramaturgię spraw bulwersujących, siłą rzeczy osiąga się w końcu znużenie - uczucie, którego nie budzi (a przynajmniej nie powinna budzić, o ile jest dobrze poprowadzona) tradycyjna, interesująca rozmowa. Nie zwierzenia, lecz rozmowa właśnie. Charakter programom talk-show nadaje z całą pewnością osobowość prowadzącego: inne są Rozmowy w toku Ewy Drzyzgi, która ze współczuciem i zrozumieniem, łamiącym się niejednokrotnie głosem, wypytuje swych gości o ich perypetie życiowe, a inny talk-show "pierwszego chama Rzeczypospolitej", Kuby Wojewódzkiego - w tym ostatnim wypadku choćby dlatego, że prowadzącego w sposób najzupełniej oczywisty nie interesuje to, co mają do powiedzenia zaproszeni goście, a jedynie własne, pseudodowcipne uwagi, sugerujące na przykład, że rozmówca jest gejem... Inny w końcu był program Na każdy temat, w odniesieniu do którego sam Mariusz Szczygieł (występując w charakterze gościa w Jokerze) przyznał, iż jego rola sprowadzała się zasadniczo do tego, aby być "jednym wielkim uchem" i pozwalać zaproszonym mówić, przerywając im jedynie pytaniami w rodzaju: "Tak pani mówi?" Osoba "pytającego" jest jednak interesująca nie tylko dlatego, że to jemu właśnie - jako najbardziej spektakularnemu elementowi show- widz często przypisuje autorstwo programu (nie pamiętając o scenariuszu, reżyserze i fazie montażu). Bliższe spojrzenie na gospodarza programu pozwala bowiem także na refleksję o charakterze bardziej ogólnym: jaki powinien być gospodarz programu talk-show i czy można w tej dziedzinie wyodrębnić jakieś obligatoryjne wyznaczniki? Joker jest pod tym względem bardzo wdzięcznym przedmiotem rozważań, choćby z tego powodu, że w trakcie swego, nietrwającego jeszcze nawet roku, istnienia, zyskał już trzecią osobę prowadzącą (Wojciech Malajkat, Andrzej Zaorski, Michał Ogórek). Jest on także interesujący jednak i z tego powodu, że prowokuje do pytania, kto właściwie jest gospodarzem tego programu i czy - z racji wspomnianych wyżej zmian - można uznać Jokera za przypadek zaburzonej tożsamości. * Specyficzny klimat Jokera wyznacza, rzucająca się w oczy już od pierwszej chwili trwania programu, scenografia: stylowe meble, ustawione na podeście wysłanym w późniejszych odcinkach zieloną trawą, kawiarniane stoliki, przy których zasiada publiczność Piwnicy Pod Harendą i przede wszystkim dwa wyraziste emblematy, sygnalizujące, jakimi cechami program ten ma się wyróżniać na tle innych, licznych obecnie talk-show: symboliczny wizerunek tytułowego jokera, karcianego trefnisia, oraz pięciolinia ze złotymi nutami. Tym, co z założenia ma stanowić o specyfice Jokera, jest bowiem muzyka i poczucie humoru. Ucieleśnieniem obu tych cech jest niewątpliwie Piotr Salaber, pianista i kompozytor, odpowiedzialny za stronę muzyczną programu. Nic dziwnego zatem, że symboliczna podobizna żartownisia wisi właśnie za jego fortepianem. Od większości prezentowanych obecnie w polskich stacjach telewizyjnych talk- show Joker różni się nie tylko dyskrecją i kulturą; jest on też jednym z nielicznych tego typu programów, w których nie tylko się rozmawia, ale także - śpiewa (najczęściej w roli tej występują zaproszeni goście, czasem także Piotr Salaber). Z całą pewnością nie jest on pod tym względem wyjątkiem, jak sugerował Wojciech Malajkat w odcinku zatytułowanym Polskie kobiety. Dlaczego nie można z nimi wytrzymać? ("To tylko w Jokerze śpiewamy w talk- show"). Wcześniej formuła taka pojawiła się już zwłaszcza w, prezentowanym w TVP 2, programie Tadeusza Drozdy Herbatka u Tadka, rozgrywanym w uderzająco podobnej, kawiarnianej scenerii. Joker jest w pewnej mierze powtórzeniem konwencji programu Drozdy, cieszącego się, zresztą, znaczną oglądalnością wśród widzów. Stwierdzenie to nie jest jednakże zarzutem, a jedynie sygnałem pewnej charakterystycznej tendencji, której, jak sądzę, warto się bliżej przyjrzeć. W pracy poświęconej polskim talk-show Aleksandra Gwóźdź pisze, iż, w przeciwieństwie do Ameryki, w której programy tego typu umiejscawia się na tym samym poziomie, co opery mydlane, w Polsce talk-show postrzegany jest jako "gatunek inteligencki". "Programy, które rzeczywiście stawiały sobie na celu przekazywanie ambitniejszych treści zamiast szokowania widzów - dodaje jednak autorka - dość szybko znikały z anteny" [Gwóźdź 2003]. Z tezą tą, jak sądzę, nie do końca można się zgodzić. Telewizyjny talk-show z założenia nie jest gatunkiem, który należałoby umieszczać w najwyższych rejestrach kultury. Sądzę jednak, że formuła "gatunku inteligenckiego" w "lekkiej i przyjemnej" oprawie muzyczno-humorystycznej doskonale się w polskiej telewizji sprawdza. W cytowanym tu już odcinku Jokera, poświęconym polskim kobietom, Piotr Salaber zauważa, że "jak pisał Jeremi Przybora w Kabarecie Starszych Panów, < >". Sądzę, że słowa te można odnieść także do polskich widzów, a przynajmniej pewnej ich części - ciągnie ich do "inteligenckiego", a nie nastawionego na amerykański show, wariantu programu (przypomnijmy, że charakteryzując polski talk-show, Wiesław Godzic przeciwstawia go modelowi amerykańskiemu, czego świadectwem jest już tytuł jego tekstu: Polski talk i amerykański show [zob. Godzic 2002]).
O szlachetności telewizji
Receptą na sukces jest jednak, w moim mniemaniu, przestrzeganie zasady, aby wspomniane wyżej "ambitniejsze treści" przekazywane były w atrakcyjny dla telewizyjnego odbiorcy sposób. Można ubolewać nad faktem, że programy takie jak Tok szok Piotra Najsztuba i Jacka Żakowskiego, określony przez Wiesława Godzica jako "jedno z największych osiągnięć tego gatunku" [Godzic 2002: 119], nie utrzymują się w telewizji zbyt długo. Myślę jednak, że próba wprowadzenia na ekrany telewizyjne programu, przy realizacji którego nie zatroszczono się dostatecznie o jego atrakcyjną oprawę, z góry zostaje skazana na niepowodzenie, nawet jeśli prowadzone w nim rozmowy utrzymane są na merytorycznie wysokim poziomie. Świadectwem tego może być choćby fakt, że również w talk-show Najsztuba i Żakowskiego pojawił się w pewnym momencie, jako dodatkowa atrakcja, towarzyszący rozmówcom piesek o wdzięcznym imieniu Lisek. Nie sądzę, aby należało w tym momencie upraszczać problem, uwłaczając inteligencji widza telewizyjnego, choć opinie na temat głupoty odbiorców talk-show - zarówno tych przed telewizorami, jak i publiczności w studiu czy na planie zdjęciowym - nie są wcale takie rzadkie. Fakt, iż widza nudzą na dłuższą metę programy, których jedynym atutem jest ambitna rozmowa, nie musi bowiem z konieczności oznaczać jego głupoty. Nie wolno bowiem zapominać, że ogląda on adresowany do siebie przekaz w specyficznej, całkowicie odmiennej niż na przykład w kinie, sytuacji, charakteryzującej się wysokim stopniem rozproszenia uwagi.
W klasycznym już dzisiaj w teorii filmu tekście Wychodząc z kina Roland Barthes przeciwstawia warunkom projekcji kinowej sytuację oglądania programu telewizyjnego, zarzucając tej ostatniej brak jakiejkolwiek poetyczności i zmysłowości [zob. Barthes 1993]. Jeszcze dalej posuwa się Alain Fleischer [zob. Fleischer 1995], porównując włączenie telewizora do czynności takich jak odkręcenie kranu czy kurka z gazem. Abstrahując tu od wartościowania, które w porównaniach takich z całą pewnością można dostrzec, przyznać trzeba, że w istocie oglądanie telewizji jest bardzo często jedną z wielu wykonywanych jednocześnie w domu czynności - dlatego między innymi telewizja, by przyciągnąć uwagę widza, bombarduje jego psychikę coraz bardziej agresywnymi bodźcami. Nie musi to jednak wcale być jedyny możliwy sposób na to, by nie odszedł on od telewizora. Fakt, iż artykuł ten poświęcam Jokerowi, wynika z mojego przekonania, że na przykładzie tego właśnie programu można powyższą tezę obronić. Telewizja nie musi bowiem wcale wabić widza agresją i źle pojętą intymnością, by przyciągnąć jego uwagę. Równie atrakcyjne mogą być elegancja i poczucie humoru. Przekonanie, że widz współczesny domaga się ekstremalnych wrażeń rodem z reality show nie musi być prawdą - widz przyzwyczaja się do tego, co serwują mu stacje telewizyjne [por. Bratkowski, Romanowicz 2004].
Gośćmi Jokera nie są, jak w przypadku "ekshibicjonistycznego" [zob. Ogonowska 2002] wariantu talk-show, kobiety z ogromnym biustem, zazdrośni impotenci czy transwestyci, ale artyści, dziennikarze, pisarze - zarówno ci o ustalonej już od dawna renomie (jak na przykład Waldemar Łysiak), jak i młodzi, których Joker stara się wypromować (np. w odcinku Młode talenty). Charakterystyczna jest także tematyka programów: Czy istnieje jeszcze coś takiego jak dobre wychowanie?, Czy można dzisiaj dobrze wychować dzieci?, Kto jest dla Pani/Pana legendą?, Jak jeździć autem i przeżyć w Polsce?, Rewolucja w jedzeniu... Mówiąc najkrócej: Joker stara się uczyć swoich widzów kultury i dobrego wychowania. I choć na pozór stwierdzenie to wydaje się trącić nudą, przyznać trzeba, że czyni to w sposób niezaprzeczenie dowcipny.
Przez czas dłuższy, od początku swego istnienia, Joker kojarzony był z osobą Wojciecha Malajkata, prowadzącego ten program do końca 2003 roku. Styczniowe odcinki poprowadził Andrzej Zaorski, od lutego 2004 roku gospodarzem programu jest natomiast Michał Ogórek.
Każdy z trzech kolejnych gospodarzy programu zaprezentował nieco inny wariant prowadzenia wywiadów, wynikający zapewne nie tylko z ich osobowości, ale także z wykonywanej profesji. Wojciech Malajkat wystąpił w roli, którą można by określić mianem "sympatycznego improwizatora"; jego końcowe wyznanie, że brakuje mu - pośród innych, aktorskich obowiązków - czasu na prowadzenie Jokera nie mogło być zbytnim zaskoczeniem dla widza regularnie oglądającego ten program. Mimo sięgania po dokumentację do "archiwum" Malajkat sprawiał bowiem momentami wrażenie człowieka, który na plan zdjęciowy Jokera wpadł, nie przygotowując się specjalnie do rozmowy i nie zawsze wie, o co zaproszonych gości pytać. Gdyby - z odrobiną złośliwości - pokusić się o przypisanie mu reprezentatywnego pytania (tak jak cytowane wcześniej, słynne "Tak pani mówi?" Mariusza Szczygła), to byłoby nim zapewne, powtarzane po wielekroć w różnych odcinkach: "Jak się to wszystko zaczęło?" Gwoli sprawiedliwości, dodajmy jednak, że tak jak Szczygłowi nie przeszkodziło to prowadzić z dużym powodzeniem programu Na każdy temat przez ponad sześć lat, tak też Malajkat kompensował w dużej mierze braki swym niekwestionowanym, chłopięcym nieco wdziękiem. W efekcie wykreował on wizerunek gospodarza programu, emanującego pewnym, charakterystycznym dla Jokera, ciepłem, pozwalając widzowi utożsamiać się z nim jako osobą znaną i popularną, a jednocześnie sympatyczną.
Andrzej Zaorski w nielicznych, poprowadzonych przez siebie odcinkach, sprawiał z kolei wrażenie człowieka "zbyt dobrze" przygotowanego do programu, w sposób niedopuszczający żadnego elementu improwizacji. Patrząc na niego, można było odnieść wrażenie, że występ w danym odcinku Jokera traktuje niczym opracowany wcześniej skecz kabaretowy, zaś jego nienaturalny, nieco afektowany sposób mówienia wyraźnie odstawał od swobodnej atmosfery tego programu, do której widz miał prawo przywyknąć przez poprzednie osiem miesięcy.
Michał Ogórek wreszcie wprowadził do Jokera element charakterystycznego dla siebie błyskotliwego, ale jednocześnie sarkastycznego nieco poczucia humoru, w stopniu dużo większym niż jego poprzednicy eksponując w rozmowach z gośćmi swą własną osobowość. W efekcie prowadzone przez niego odcinki tonacją zaczęły nieco przypominać felietony satyryka z "Gazety Wyborczej".
Malajkat, Zaorski, Ogórek: kocha, lubi, szanuje
Trudno w tym miejscu nie skrytykować sposobu, w jaki dokonywane były w Jokerze kolejne zmiany prowadzących. Charakterystyczna dla tego programu konwencja pewnej kawiarnianej swobody nie usprawiedliwia bowiem nieustannego "ogrywania" tego samego pomysłu, by kolejny gospodarz programu dziwił się za każdym razem od nowa, co właściwie w tym miejscu robi i co się stało z jego poprzednikiem.
Ten, nieco infantylny w gruncie rzeczy, zabieg w obu wypadkach kończył się jednakowo: Andrzej Zaorski bądź Michał Ogórek, pouczani byli przez Piotra Salabera, w jaki sposób znaleźli się w Piwnicy Pod Harendą, po czym przejmowali obowiązki prowadzącego.
Tym, co w opisanych, powtarzających się sytuacjach warto z pewnością podkreślić, pozostaje jednak niewątpliwie fakt, że osobą, która występuje tu w charakterze zorientowanego w tym, "co się dzieje" profesjonalisty, jest Piotr Salaber. Jemu też, jak sądzę, należałoby, pisząc o Jokerze, poświęcić nieco uwagi.
"Talk-show - przypomina Wiesław Godzic - jest gatunkiem zorientowanym na osobę prowadzącego. [...]. Można zaryzykować twierdzenie, że nie ma show "jako takich", są natomiast show "jej" lub "jego". Prawie wszystkie [...] show amerykańskie zawierają w tytule nazwisko lub imię prowadzącej lub prowadzącego" [Godzic 2002: 109].
I choć autor zwraca uwagę na fakt przesunięcia w polskich talk-show punktu ciężkości z osoby prowadzącego na temat programu, słowom tym trudno odmówić racji, również - jak zostało to już zaznaczone we wstępie - w odniesieniu do polskiej telewizji. Można by zatem zadać pytanie, jak to się stało, że, mimo dwukrotnej zmiany prowadzącego, Joker zachował zasadniczo ten sam charakter. Program ten jednak, czego sygnałem jest już czołówka, gospodarzy ma w gruncie rzeczy dwu.
Talk-show rozpoczyna się najczęściej, w ten czy inny sposób (na przykład w programie Wojciecha Jagielskiego pod postacią karykaturalnego rysunku) od wizerunku prowadzącego; czołówka kreuje go od samego początku jako gwiazdę (tak jest chociażby w przypadku Kuby Wojewódzkiego). W Jokerze Wojciech Malajkat, Andrzej Zaorski, Michał Ogórek wchodzą do sali, w której będzie się rozmawiać, z pewnym opóźnieniem - umiejscowiona za ich plecami kamera pokazuje sam moment wejścia i oklaski ze strony zebranej w Piwnicy Pod Harendą publiczności. Czołówka natomiast poświęcona jest w całości Piotrowi Salaberowi: pierwszym obrazem, jaki pojawia się przed oczami siedzącego przed telewizorem widza, jest zawsze ujęcie ukazujące z profilu charakterystyczną postać pianisty o długich, kręconych włosach, grającego skomponowaną przez siebie, nieco figlarną muzykę. W podobny sposób kończy się każdy odcinek Jokera, przy czym integralnym elementem tej ramy kompozycyjnej są, równie figlarne jak muzyka, uwodzicielskie spojrzenia rzucane przez Salabera z ukosa do kamery.
Uważaj na pianistę!
Piotr Salaber związany był z talk-show już wcześniej, współpracując ze znanym programem Mariusza Szczygła Na każdy temat (reżyserowanym, tak jak i Joker, przez Witolda Orzechowskiego). "Traktuję tę pracę bardzo poważnie, zresztą, jak wszystko, co robię. Sam piszę do tego programu muzykę, nawet jeśli niektóre tematy zaczerpnięte są z muzyki amerykańskiej, to sam je opracowuję na orkiestrę, która powstała specjalnie na potrzeby telewizyjne i nazywa się "Salaber Band"- mówił kompozytor w wywiadzie z tego okresu. - Rzeczywiście jest to praca dość nietypowa i czasowo ogromnie obciążająca. Jeden odcinek talk show powstaje cały dzień i na planie trzeba być w nieustannej gotowości. Pracujemy z żywymi ludźmi, którzy bardzo różnie reagują. [...]. Staram się jednak dbać w mojej pracy o zachowanie odpowiednich proporcji. Wracam wtedy do rzeczy bardziej poważnych" [Salaber 2001].
Mimo iż z wypowiedzi tej przebija przekonanie, że praca w talk-show jest zajęciem drugorzędnym dla kompozytora specjalizującego się w muzyce teatralnej, paradoksalnie to właśnie Piotr Salaber sprawia w Jokerze wrażenie profesjonalisty, którego indywidualność w znacznej mierze program ten zdominowała. (Jest, zresztą, rzeczą charakterystyczną, że kiedy rozmawiałam na temat Jokera z osobami oglądającymi ten program, niektóre spośród nich używały określenia: "talk-show Salabera". )
Już w pierwszych miesiącach emisji programu zaistniał on w nim nie tylko jako kompozytor, pianista i dyrygent, kierujący orkiestrą Salaber Band, ale także jako współgospodarz programu - występując obok Wojciecha Malajkata przed publicznością Piwnicy Pod Harendą, opowiadając z dużym talentem dowcipy i anegdoty, wtrącając się znad fortepianu do rozmów z uwagami, które świadczyły zawsze o jego ogromnej wiedzy, kulturze i poczuciu humoru. W niektórych odcinkach Jokera Piotr Salaber także śpiewa, najczęściej piosenki związane z tematem programu (Flirt z licealistką w odcinku poświęconym kobietom, Poszukuję muzy przy okazji rozważań nad pozytywnymi i negatywnymi aspektami sławy i popularności czy Telenowele w Jokerze poświęconym temu właśnie gatunkowi). W "przełomowych" momentach zmiany kolejnych prowadzących muzyk wystąpił także parokrotnie w roli osoby rozpoczynającej dany odcinek, nie tylko grając, ale również witając znad fortepianu zgromadzoną w Piwnicy Pod Harendą i przed telewizorami publiczność. Czynił to, zresztą, ze swobodą i dowcipem, które każą żałować, iż nie powierzono mu w większym stopniu prowadzenia tego programu. W istocie bowiem Salaber wydaje się zasługiwać na miano, które zdyskredytowało się nieco, używane zbyt często w odniesieniu do osób ekspansywnych i napastliwych - jest on, w moim mniemaniu (a przynajmniej ma predyspozycje, by być), osobowością telewizyjną. Chcę bowiem wierzyć, że określenia tego można z pełną odpowiedzialnością użyć w odniesieniu do osoby, która nie atakuje zaproszonych gości, nie ośmiesza ich, wywlekając z ich życia intymne szczegóły, tylko po prostu posiada interesującą osobowość, czuje się swobodnie przed kamerami telewizyjnymi i dobrze prezentuje się na ekranie. Zwłaszcza że to "po prostu" nie jest wcale rzeczą łatwą.
Piotr Salaber, oprócz muzyki, wprowadza do Jokera dwa bardzo ważne dla specyfiki tego programu pierwiastki - humorystyczny i erotyczny, których atrakcyjność dla widza trudno byłoby przecenić.
Tym, co zapewnia zawsze każdemu, nie tylko telewizyjnemu, programowi niekwestionowaną popularność wśród publiczności, jest poczucie humoru. Lubimy się śmiać, odreagowując w ten sposób wszelkie stresy. W jednym z odcinków Jokera, zatytułowanym Dlaczego ludzie tak potrzebują komedii?, Piotr Salaber i Wojciech Malajkat przypominali, że nawet w czasach PRL-u, kiedy wszystkiego wszystkim brakowało, jednej rzeczy było w Polsce pod dostatkiem: poczucia humoru właśnie. Joker z założenia jest programem rozrywkowym, mającym w inteligentny sposób, ale jednak przede wszystkim bawić. Rozmowy prowadzone są tutaj "pół żartem, pół serio", do czego przyczyniają się - każdy na swój własny, nieco odmienny sposób - kolejni gospodarze programu. W tworzeniu atrakcyjnej dla widza, żartobliwej atmosfery programu współuczestniczy jednak cały czas, i to w znacznym stopniu, Piotr Salaber, opowiadając (lepiej nawet niż Jerzy Kryszak - jak zauważył w swym pierwszym wystąpieniu Andrzej Zaorski) dowcipy i anegdoty. W przypadku Jokera charakterystyczny jest nie tylko sam fakt bawienia publiczności żartami, ale także zakres tematyczny tego, co włączone zostaje w sferę komizmu. Dowcipy opowiadane przez Salabera dotyczą bowiem najczęściej sfery erotycznej i relacji damsko-męskich, co on sam (w trakcie przeprowadzonego z nim przez Andrzeja Zaorskiego wywiadu) tłumaczył, odwołując się do stwierdzenia Tuwima, iż z tego właśnie ludzie najbardziej lubią się śmiać. Kobiety są, zresztą, wszechobecne nie tylko w dowcipach, ale we wszystkich prawie wypowiedziach Salabera. Charakterystyczny jest pod tym względem na przykład odcinek zatytułowany Jak jeździć autem i przeżyć w Polsce?, w którym pianista wtrąca się do rozmowy Wojciecha Malajkata i Artura Barcisia, zaczynając opowiadaną przez siebie anegdotę od słów: "Jechałem kiedyś z kobietą w samochodzie...", na co Barciś odpowiada: "Ale czemu on o tych kobietach..."
Wizerunek Piotra Salabera jako - by posłużyć się określeniem Andrzeja Zaorskiego) - kobieciarza jest też podtrzymywany przez niektóre, zapraszane do Piwnicy Pod Harendą, artystki. W sposób najbardziej jawny zaprezentowała to piosenkarka, Agnieszka Kałuża, deklarując, iż wolałaby zaśpiewać dla Piotra Salabera niż w willi któregoś z milionerów. Jednak już we wcześniejszych odcinkach muzyk wtrącał się na przykład do rozmowy Wojciecha Malajkata z Katarzyną Jamróz, dochodząc w efekcie do wniosku, że po programie umówi się z aktorką, by wspólnie nurkować na Seszelach, albo wzdychał po zaśpiewanej przez Joannę Liszowską piosence Maybe This Time: "Może choć raz miałbym okazję wybrać się z Joasią Liszowską na kolację w Krakowie do dobrej restauracji..."
Aby ten wizerunek mężczyzny zainteresowanego wdziękami kobiet i mającego u nich powodzenie był dostatecznie wyrazisty, wypowiedzi Salabera są często pointowane uwagami rozmówców w rodzaju: "A ty, Piotrze, tylko o kobietach"... (skądinąd, image ten uwiarygodniają warunki fizyczne artysty, którego fotogeniczna twarz doskonale się prezentuje na ekranie).
I choć nieustanne podkreślanie sex appealu Salabera może być momentami nieco nużące, zabieg ten w sposób oczywisty dodaje Jokerowi zmysłowości i pikanterii, wyróżniając go pod tym względem spośród innych polskich talk-show i nie pozwalając widzowi się nudzić.
Anatomia gwiazdy talk-show
Raz jeszcze należy tu jednak podkreślić elegancję i dyskrecję Jokera, w którym nigdy nie zostaje przekroczona granica dobrego smaku, mimo iż opowiadanie anegdot o charakterze erotycznym bardzo łatwo do tego może prowokować. Trzeba też dodać, że obok pikantnych dowcipów muzyk wygłasza niejednokrotnie pełne kurtuazji uwagi na temat zalet kobiet - nie tylko cielesnych, ale i duchowych, posiłkując się przy tym na przykład cytatami z Nietzschego...
Uwagi dotyczące współudziału Piotra Salabera w kreowaniu wizerunku Jokera dotyczą w sposób bezpośredni zagadnienia, zasugerowanego już na wstępie tego tekstu - pytania o cechy, jakimi "powinien" odznaczać się gospodarz programu talk-show. Tak jak Joker jest świadectwem tego, iż talk-show może być programem zabawnym, nie schodząc przy tym poniżej pewnego poziomu kultury, tak też Salaber może stanowić przykład człowieka, który potrafi interesująco zaistnieć na ekranie, nie uciekając się w tym celu do wygłaszania stwierdzeń typu: "Edzia Górniak to fajna dupka" (cytat pochodzi z programu Kuby Wojewódzkiego, wyemitowanego przez Tv Polsat w dniu 29 lutego 2004).
Cudzysłów użyty w przedostatnim zdaniu w odniesieniu do słowa "powinien" sugeruje, oczywiście, że jednej odpowiedzi na postawione wyżej pytanie na pewno nie ma, skoro talk-show różnią się pomiędzy sobą charakterem. Jednak zmiana trzech gospodarzy programu na przestrzeni dość krótkiego czasu prowokuje do stawiania pytań o charakterze bardziej ogólnym, dla których przykłady wymienianych tu z nazwiska osób są jedynie punktem wyjścia.
Rzeczą oczywistą wydaje się fakt, iż pojawiający się w Jokerze kolejni prowadzący wybierani byli według pewnego klucza: każdy z nich był już wcześniej znany i popularny; inaczej mówiąc - wchodził do tego programu ze swym nazwiskiem. Można się domyślić, że to ono właśnie miało przyciągnąć jak najwięcej widzów, zapewniając wysoką oglądalność. W Jokerze Tv4 postawiła nie na narodziny nowej gwiazdy, ale na osoby już "sprawdzone". Czy jednak fakt, że ktoś "sprawdził się" w teatrze, kinie lub kabarecie, jest gwarancją sukcesu w telewizji? Pytanie to nienowe, przypominające także problem, z jakim zetknęła się u swych początków kinematografia - aktorzy teatralni najczęściej nie do końca umieli się odnaleźć w nowym medium, zaś ci, którzy odnieśli w filmie sukces, przybywali - jak pisze Erwin Panofsky - "znikąd w szczególności [...] bądź skądkolwiek na ziemi" [Panofsky 1972: 141].
Uwaga ta nie dyskredytuje bynajmniej dokonań kolejnych prowadzących, zwłaszcza Wojciecha Malajkata, który użyczył Jokerowi swego wizerunku na wiele miesięcy w sposób mogący budzić uzasadnioną sympatię widzów. Można, oczywiście, być dobrym aktorem i jednocześnie mieć osobowość interesującego rozmówcy; tę samą uwagę można odnieść do profesji muzyka, czego najlepszym dowodem jest osoba Piotra Salabera. Chodzi tylko o to, aby nie zakładać z góry, że sam fakt bycia popularnym aktorem (przyzwyczajonym wszak w swojej pracy mówić przede wszystkim cudzym tekstem) czy satyrykiem jest wystarczającą rekomendacją do poprowadzenia programu takiego jak talk-show, w którym równie ważna jak opanowanie techniki jest umiejętność swobodnej rozmowy. W talk-show bowiem, zgodnie z nazwą, gospodarzem powinna być osoba, która potrafi interesująco i ze swadą mówić. Pozostaje kwestią dyskusyjną, czy wadą jest ekspansywny nieco sposób prowadzenia rozmowy przez Michała Ogórka, który, przyzwyczajony w swej pracy felietonisty do tego, że każde wypowiedziane przez niego zdanie powinno być (i - dodajmy gwoli sprawiedliwości - bardzo często jest) dowcipne, wtrąca się do tego, co mówią zaproszeni goście, w stopniu dużo większym niż jego poprzednicy, w sposób momentami nieco irytujący. Jak zostało już jednak powiedziane, różne są typy talk-show i nie każdy prowadzący musi realizować zalecany przez Mariusza Szczygła model "wielkiego ucha".
Dodajmy jednak w tym miejscu, że, tak jak film nie potrafi się obyć bez muzyki, która teoretycznie nie jest jego obligatoryjnym wyznacznikiem, tak też Joker straciłby połowę swego wdzięku, gdyby nie jego oprawa muzyczna i współudział w prowadzeniu programu ze strony autora muzyki, Piotra Salabera. Zwłaszcza że, jak powszechnie, od czasów Gałczyńskiego, wiadomo, "Ogórek nie śpiewa", czego nie da się bynajmniej zarzucić Salaberowi.
Tytuł tego tekstu - Śpiewanie na ekranie - jest oczywistym nawiązaniem do cytowanego na wstępie artykułu Magdaleny Jarco. Joker, jak każdy tego typu program, jest siłą rzeczy "gadaniem na ekranie", jest jednak także "śpiewającym talk-show". Być może, także i ten fakt nadaje mu lekkości i sprawia, iż program ten pozbawiony jest tego typu napastliwości, o jakiej wspomina w motcie niniejszego artykułu Krzysztof Ibisz (cytowana wypowiedź pochodzi z odcinka Jokera, zatytułowanego W blasku sławy, w którym wystąpił on w charakterze zaproszonego gościa). Przysłowie powiada, że muzyka łagodzi obyczaje; jej uzdrowicielska funkcja znana była już w starożytności.
"Śpiewanie na ekranie" jest też w Jokerze integralnym elementem kawiarnianej atmosfery, charakterystycznej dla tego "inteligenckiego", a nie "ekshibicjonistycznego" wariantu talk-show. Tak jak w kawiarni, gdzie przyjemnie jest na chwilę odpocząć od rozmowy i posłuchać muzyki, pozwala ono widzowi telewizyjnemu odpocząć od ciągłego mówienia oglądanych przez niego na ekranie rozmówców. Nie da się zaś zaprzeczyć, że "ciągłe mówienie" na dobre zawładnęło telewizją.
Talk-show jest signum temporis przełomu XX i XXI wieku. Niecałe trzydzieści lat temu Sławomir Mrożek naigrawał się z instytucji wywiadu, słusznie zauważając, że fakt, iż ktoś umie malować dobre obrazy albo ładnie śpiewać, nie oznacza wcale, że ma do powiedzenia cokolwiek mądrego. "[...] są jeszcze tacy - podsumował swoje rozważania autor Małych listów - którzy nie udzielają wywiadów. Beckett nie udziela ich nigdy, Salinger przestał już dwadzieścia lat temu. Być może uważają, że nie udzielać jest uczciwiej niż udzielać. Jeżeli tak uważają rzeczywiście, to zważywszy na to, kim są, i na to, że mieliby do powiedzenia znacznie więcej i znacznie ciekawiej niż ci, którzy mówią i mówią bez żenady, rzecz daje do myślenia" [Mrożek 2000: 53].
Nie ulega wątpliwości, że żyjemy w czasach "przegadanych", w których, w dużej mierze za sprawą mediów, mówi się zbyt dużo rzeczy nieistotnych, przypisując im nadmierne znaczenie. Ponieważ nic nie wskazuje na to, aby sytuacja ta miała w najbliższym czasie ulec zmianie, można jedynie czynić starania, aby telewizyjne "gadanie" nie było dla nikogo poniżające, tylko - jak w Jokerze - dowcipne i kulturalne. Skoro jednak pisarz tak ostro napiętnował głupstwo pleniące się za sprawą ludzi sławnych, to co powiedziałby o czasach, w których "wywiadów" udzielają osoby nie tylko nikomu nieznane z wybitnych osiągnięć, ale na dodatek nie mające nic mądrego do powiedzenia? I w których Krzysztof Ibisz, opowiadając w Jokerze o 98-letniej mistrzyni haftu z Kentucky, występującej w jednym z amerykańskich talk-show, dodaje z podziwem: "To są tej miary goście!"?
Tego, co powiedziałby o tym Mrożek, można się jedynie domyślać. Zwłaszcza, że aby nabrać pewności, trzeba by go poprosić o wywiad.
BIBLIOGRAFIA.
* Barthes Roland, 1993: Wychodząc z kina. Tłum. Ł. Demby. [W:] W. Godzic [red.], Interpretacja dzieła filmowego. Antologia przekładów, Kraków, Uniwersytet Jagielloński.
* Bratkowski Piotr, Romanowicz Jacek, 2004: Zło jest sexy, "Newsweek Polska", nr 9.
* Casetti Francesco, 1992: W poszukiwaniu widza. Przeł. A. Helman. [W:] A. Helman [red.], Panorama współczesnej myśli filmowej, Kraków, Uniwersitas.
* Drzyzga Ewa, 2002: Chcę być przezroczysta, rozm. T. Zych, "Gala", nr 21. http://ewadrzyzga.vip.interia.pl/wywiad25.htm
* Fleischer Alain, 1995: Faire le noir. Notes et études sur le cinema, Marval.
* Godzic Wiesław, 2002: Telewizja jako kultura, Kraków, Rabid.
* Gwóźdź Aleksandra, 2003: Polski talk show - charakterystyka zjawiska. Niepublikowana praca magisterska pod kier. prof. dr hab. E. Wilka, Kraków, Instytut Sztuk Audiowizualnych UJ.
* Jarco Magdalena, Sijka Agnieszka (wspólpr.), 2000: Gadanie na ekranie, "Wprost", nr 45.
* Mrożek Sławomir, 2000: Małe listy, Warszawa, Noir sur Blanc.
* Ogonowska Agnieszka, 2002: Obnażeni. Ekshibicjonizm w talk i reality show, "Kultura Popularna. Graffiti na ekranie", Kraków, Rabid.
* Panofsky Erwin, 1972: Styl i medium w filmie. Tłum. J. Mach. [W:] A. Helman [red.], Estetyka i film, Warszawa, WAiF.
* Salaber Piotr, 2001: ...zachować proporcje, rozm. W. Kowalski, "Ilustrowany Kurier Polski", 23.03.2001. http://www.salaber.com.pl/wyw8.htm
Łucja Demby - adiunkt w Instytucie Sztuk Audiowizualnych UJ. Doktorat z zakresu francuskiej teorii filmu (Poza rzeczywistością. Spór o wrażenie realności w historii francuskiej myśli filmowej, wyd. Rabid, Kraków 2002). Obecnie przygotowuje monografię Nikity Michałkowa.
Łucja Demby
|
|
|